Polityka

Publicystyka, legislacje, opinie.

Generic placeholder image



Modyfikacja modyfikacji czyli koniec świata narkotyków

Grzegorz Wodowski


Zastanawiam się, kiedy ostatnio spotkałem kogoś w ciągu heroinowym, lub jakimś innym, czysto opiatowym? I nie był to metadon. Nie pamiętam. Tradycyjne narkotyki zniknęły, a ich miejsce zajęły syntetyczne fenyloetyloaminy, katynony, kannabinoidy, tryptaminy, benzofurany i dysocjanty. Uff! Mogę wyliczać, bo mam to na co dzień. Już właściwie przyzwyczaiłem się, że jeśli dopytuję kogoś o używanie narkotyków w ciągu ostatniego roku, to zaraz usłyszę albo wyszukane nazwy związków chemicznych lub ich skróty, albo głupawe nazwy handlowe w rodzaju „Młot Thora”. Lub te zupełnie debilne („Lord Koks”), czy ordynarne („Chujnia”).

Wojna z narkotykami wreszcie okazała się skuteczna. To, co zdarzyło się w ciągu ostatnich lat pokazało, jak wymyślona dawno temu w Ameryce strategia jest w stanie rzeczywiście ograniczyć podaż narkotyków. Lecz jednocześnie pokazało jak efekty tego są przeciwskuteczne. Dlaczego? Bo o wszystkim decyduje popyt, a ten nie maleje. Na dodatek w sukurs narkobiznesowi przyszły nowe technologie.

Nie ma już też dilerów. Ich miejsce zajęły witryny internetowe, hot pointy, a nawet sex shopy. Dilerem jest co najwyżej listonosz doręczający bez większych emocji zamówione w Internecie narkotyki. Oczyma wyobraźni widzę go skutego kajdankami, a przy nim funkcjonariuszy przeszukujących torbę z emblematem Poczty Polskiej, wysypujących z niej zgrabnie zapakowane przesyłki z napisem „produkt laboratoryjny” lub coś w tym stylu.

Mimo, że pracownik poczty od rana zdążył rozprowadzić kilkadziesiąt gramów jednego ze 114* zdelegalizowanych kilka dni wcześniej syntetyków, w jego torbie zostało tego jeszcze wystarczająco dużo, aby postawić mu zarzuty i przykładnie ukarać.

Ale czy to technicznie możliwe? Jak właściwie panowie w mundurach mają ocenić, czy substancja znaleziona w torbie to właśnie metoksetamina z grupy arylcyclohexylamin, a nie benzofuran – 5 MABP lub 4-HO-MET, tryptamina zwana potocznie Mahometem? Na oko wyglądają tak samo. – No dobrze, weźmiemy kontrabandę na komisariat i tam potraktujemy ją testem.

Kłopot w tym, że na komisariacie, owszem testy są, ale ich ostatni upgrade zakończył się na metamfetaminie i MDMA. – Wyślemy to świństwo do laboratorium! Niech tam sprawdzą, czym jest ten biały proszek i te kolorowe kapsułki z napisem „party drugs”!

Tymczasem z zamyślenia wyrywa mnie narzekanie komendanta policji w TV. Mówi właśnie o tym, że brakuje pieniędzy na paliwo do radiowozów. Więc zamiast rozbijać się radiowozami funkcjonariusze będą jeździć rowerami, żeby zaoszczędzić na kosztowne ekspertyzy laboratoryjne.

Stop! Przecież i tak nie ma żadnej gwarancji, że laboratorium dysponuje odpowiednimi markerami do identyfikacji danej substancji. A ten sprytny listonosz mógł mieć przecież nową, zmodyfikowaną w ubiegłym tygodniu substancję, która nie jest (jeszcze) kontrolowana przez państwo. Weźmy taki mefedron. Dopiero co się pojawił, a już jest starym narkotykiem, którego zastąpiły jego modyfikacje. A modyfikacje zostały zastąpione przez modyfikacje modyfikacji.

Więc co z tym listonoszem? Zamiast puścić go z torbami, trzeba puścić go z torbą i jej zawartością. A on solidnie wywiąże się ze swoich obowiązków i dostarczy towar do odbiorcy. Funkcjonariusze natomiast przestaną eksperymentować i zatrzymają kogoś z czymś, co bez żadnych wątpliwości będzie marihuaną. Nie będzie potrzeby nawet tego badać, prokurator zaproponuje sprawcy dobrowolne poddanie się karze, a ten się zgodzi. Wykrywalność zostanie utrzymana na przyzwoitym poziomie, a za zaoszczędzone środki kupimy paliwo do radiowozów i poczucie tego, jak skutecznie walczymy z narkomanią.

*Tyle właśnie nowych substancji psychoaktywnych ma zostać wpisanych do wykazu środków kontrolowanych.